HAPPY NEW YEAR 2021!! :)
Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2021!!
Jak zwykle życzy, wasz
Keeper :)
Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2021!!
Jak zwykle życzy, wasz
Keeper :)
Nie znam absolutnie nikogo takiego, dla kogo ten niesiony czarnym wichrem rok, nie byłby zbyt ciężkim do udźwignięcia ciężarem. Dlatego też cieszę się, że mimo wszystko dzielnie się trzymaliście nawet w obliczu najstraszliwszej grozy jaką zgotował nam świat i dotrwaliście tu ze mną, aż do tej właśnie chwili. Zatem moi kochani, z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzę wam niezłomnym, wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia, szczęścia, moc prezentów i radości, a już w nadchodzącym nowym roku, eksplozji pozytywnej energii i permanentnie nieskończonego uśmiechu!! :) Życzę wam też, abyśmy co do joty, wszyscy się tu spotkali i w następne Święta, wspólnie ciesząc się wspomnieniami wszystkich minionych lat, w których mieliśmy to wyjątkowe szczęście dorastać! :)
A więc moi mili, raz jeszcze: Nie dajcie się! Na potęgę Posępnego Czerepu! Mocy przybywaj!
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!!
Keeper :)
Żeby świątecznego klimatu stało się zadość, postanowiłem na ten wyjątkowy czas przypomnieć jeszcze jedną klimatyczną produkcję, która wraz z duchem Świąt Bożego Narodzenia zabierze was w nostalgiczną podróż prosto w sam odmęt pamiętnych lat 90-tych. Tym razem nie spodziewajcie się tu wiecznie samego Kevina, który w ostatnie Święta prawie uraczył mnie trwałym urazem głowy, bowiem drałując prosto z pochmurnego miasta Gotham, powrócił na Rolkę Wspomnień, nie kto inny jak sam Mroczny Rycerz, Batman! Z pewnością wielu spośród was tytuł ''Batman Returns'' kojarzyć będzie głównie z filmowej adaptacji, którą w latach 90-tych telewizja polska raczyła nas ochoczo w świąteczno-sylwestrowe wieczory, jednak pewnikiem znajdą się tu i starzy wyjadacze gier video, którzy szczęśliwie zakosztowali Powrótu Batmana również na konsoli Pegasus. Z tytułem zetknąłem się po raz pierwszy gdzieś pomiędzy 1992 a 1994 rokiem, kiedy to fala popularności słynnego Gacka w Polsce, zaczęła sięgać zenitu, zalewając rodzimy rynek szeroką falą gumowych figurek, gier, komiksów oraz innych fantów grubo przysmarowanych bat-podobizną. Tak jak i filmowa ekranizacja Tima Burtona, sama gra video również bardzo przypadła mi do gustu, serwując mi na sam początek starcie Batmana z oprychami mrocznych ulic i zaułków. Wówczas będąc wielkim fanem gier Beat'em Up czyli potocznie mówiąc ''Bijatyk Chodzonych'', Batman Returns już u startu przypominał mi styl rozgrywki moich ukochanych Żółwi Ninja, Final Fight czy też Golden Axe, pochłaniając mnie lotem błyskawicy na bardzo długie godziny.
Historia gry rozpoczyna się z chwilą przygotowań mieszkańców Gotham do świąt Bożego Narodzenia, jednak świąteczny nastrój szybko mija wraz z pojawieniem się na ulicach miasta złowrogiego gangu cyrkowców, należących do arcy-łotra Pingwina. Na domiar złego wyrachowany multimilioner Max Shreck, postanawia połączyć siły z obłąkanym szefem podziemnego świata, aby skompromitować i raz na zawsze zniszczyć Batmana. Tymczasem na scenie pojawia się również zwinna i tajemnicza Kobieta-Kot, która zdaje się mieć także w tej kwestii coś do powiedzenia. Batman nie czekając, aż grono jego oponentów powiększy się o jednego czubka więcej, czym prędzej wyrusza na miasto wymierzyć sprawiedliwość, przywracając tym samym spokój i harmonie Świąt Bożego Narodzenia.
Warto zaznaczyć, że całość przedstawionej historii, domykały zgrabnie wykonane w całej grze cut-scenki, które jak na prosty 8-bitowy system, wyglądają po dziś dzień niezwykle imponująco. Do walki z gangusami obłąkanego Pingwina, Batman będzie miał do dyspozycji szeroką gamę wyposażenia oraz niewyobrażalne umiejętności walki wręcz, obejmujące kilka ciosów specjalnych rodem z taekwondo. Chociaż tytuł pierwotnie został wydany na oryginalną konsolę Nintendo, doczekał się również wielu reedycji na tak znamienne systemy jak SNES, SEGA MEGA DRIVE, GAME GEAR, SEGA CD, AMIGA a także MS-DOS. Myślę, że Batman Returns to tytuł zarówno niepowtarzalny, jak i też obowiązkowy, na płaszczyźnie której każdy prawdziwy fan Batmana oraz samej konsoli Pegasus, odnajdzie dla siebie coś specjalnego w ten wyjątkowy i magiczny czas Świąt Bożego Narodzenia.No to jak moi przyjaciele? Kto chce zostać Batmanem w tegoroczne Święta? :)
![]() |
Mrrauuu! :-) |
Udanego dnia!
Keeper
![]() |
Podczas gdy arcy-kultowa już, telewizyjna gra video pt. Castlevania, cieszyła się chwalebnym blaskiem w latach swej premiery, nikt nie spodziewał sie, że raptem, dokładnie trzy lata po debiucie pierwszych przygód 8-bitowego łowcy wampirów, wyłoni się jeszcze jeden soczysty tytuł, rzucając walecznym Belmontom rękawicą w twarz, stając się zarazem trudnym do pobicia konkurentem. Zafascynowana sukcesem Castlevanii, japońska korporacja branży gier video IREM, postanowiła w końcu wytoczyć ciężką artylerię i odpowiedzieć z hukiem na słynną produkcję Konami, wypuszczając na rynek zupełnie nową grę video pt. Holy Diver.
Tytuł już od pierwszych swoich chwil wydał się wszystkim zapalonym graczom dziwnie znajomy, obfitując w mroczną grafikę do złudzenia przypominającą upiorny klimat, znany nam z Castlevanii. Również sam image głównego bohatera, od razu narzucał na myśl skradającego się w mrocznych lochach Simona Belmonta, aczkolwiek tym razem, odbiegając od typowego łowcy wampirów, wyposażonego w bat i obszerne akcesorium broni białej, gracze mogli wcielić się w zupełnie nową postać, o aparycji potężnego maga! Historia gry zabiera nas w podróż do roku 666-tego, będącym również okresem panowania magii i potworów. Karmazynowe Królestwo staje w obliczu klęski pod naporem wrogiej armii Czarnego Pogromcy, króla demonów z podziemnego Imperium Mroku. Spod rzezi, cało uchodzi jedynie sługa cesarza, Ozzy, który ratując się ucieczką do innego wymiaru, zabiera ze sobą również dwóch królewskich synów, Randego i Zakka. Przez kolejne 17 lat, dwaj bracia, trenując pod czujnym okiem cesarskiego sługi, stają się arcy-wybitnymi adeptami sztuki magicznej, gotowi do walki na ratunek światu, lecz aby ostatecznie pokonać Czarnego Władcę, będą musieli odzyskać Pięć Szkarłatnych Pieczęci. Nasz bohater Randy, koniec, końców zostaje jednak na polu bitwy zupełnie sam, bowiem Zakk nagle znika, a Ozzy umiera. Randy nie czekając aż Pan Ciemności ponownie wykona pierwszy ruch, wyrusza po krwawą zemstę i pokój na świecie.Chociaż Holy Diver miał swoją światową premierę już w 1989 roku, po raz pierwszy zetknąłem się z tym tytułem dopiero gdzieś w połowie lat 90-tych. Podczas przeglądania bogatego asortymentu gier Pegasus na miejscowym bazarze, rzuciła mi się w oczy etykieta gry z której dzierżąc obnażony miecz, groźnie łypał sam Conan Barbarzyńca z majaczącymi w tle potworami z piekła rodem i kuso ubraną blond-wojowniczką, przedzierającą szlak poprzez tłum bestii.
Sam tytuł, choć zjawiskowy, niewiele dla mnie znaczył, aczkolwiek pędząc do domu z tą osobliwą zdobyczą, miałem nadzieję na niebanalną rozrywkę z bohaterskim Cymeryjczykiem w roli głównej. Niemniej, jak to w przypadku gier Pegasus bywało i tym razem zawartość okazała się zupełnie czymś innym niż z goła oczekiwałem. Zupełnie niespodziewany Holy Diver, w żadnym razie mnie też nie zawiódł, bowiem tytuł zabrał mnie w niesamowitą podróż, poprzez magiczny świat Dark Fantasy, pełen mrocznych lochów, lasów i podziemi, zamieszkałych przez krwiożercze oraz wrogie nam stworzenia. Do obrony przed mieszkańcami mrocznego świata, jako potężny mag, będziemy mieli do dyspozycji szereg magicznych umiejętności oraz przedmiotów, które wspomogą nas w drodze do zwycięstwa i ostatecznego pokonania Pana Ciemności. Ogniste kule, moc zamrażania czy też atak błyskawic to tylko namiastka magicznego kunsztu naszego bohatera, który zaskoczy swoich wrogów jeszcze niejednym Asem w rękawie. Holy Diver to tytuł w całej swej okazałości nietuzinkowy i chociaż przyćmiony kultową serią Castlevanii, nigdy nie doczekał się nowych kontynuacji, to jednak wciąż jest pamiętany pośród licznych wyjadaczy gier video, jako produkcja epicka i wręcz obowiązkowa, pośród ścisłej czołówki najlepszych gier konsoli Pegasus.A wy jak wspominacie swoje 8-bitowe zmagania w świecie magii i mroku? :-)
![]() |
Dobrego dnia!
Keeper
![]() |
![]() |
Smoki stricte fantastyczne imitujące dinozaury :)) |
![]() |
Stworki-potworki rodem z filmu ''Pan Kleks w Kosmosie'' :))) |
Dobrego dnia!
Keeper :)
![]() |
Dino-ulepki minionych lat :) |
![]() |
Ekipa po latach znowu w komplecie! :) |
![]() |
Super Jet z serii Formulator Force |
Dla mnie Transfomers po dziś dzień pozostają ważnym elementem mojego dzieciństwa i chociaż na podwórku nie mogłem pochwalić się oryginalnymi figurkami prosto z Pewexu, to jednak wszystkie te podróbki, cieszyły mnie z wielką mocą, pozostając na mojej półce przez długie, długie lata, panowania wojny cyber-świata!
A wy jak wspominacie swoje pierwsze przygody z serią Transfomers?
Dobrego dnia!
Keeper
Cofając się pamięcią w przeszłość do wszystkich chwil szaleństwa lat 90-tych, często-gęsto żonglując na przemian myślami, powracam również do pewnej gry video, której pierwsze etapy już na zawsze będą mnie zabierać w nostalgiczną podróż ku niezapomnianym wakacjom mojego dzieciństwa oraz wspaniałej, wirtualnej przygodzie. Chociaż niechybnie powinienem, tym razem nie będę miał tu na myśli epickich Kaczych Opowieści, Ikari Warriors czy nawet wszem i wobec irytującego Amagona, a tytuł, który w moim sercu zajął szczególnie wyjątkowe miejsce, stając się zarazem, niewątpliwie swego rodzaju tradycją, wartą uznania w tej pełnej słonecznego blasku, wakacyjnej nucie figli-migli. A więc moi mili rozsiądzie się wygodnie i jeśli pomidory się skończyły, przygotujcie zgniłe jaja do rzucania, bowiem czeka was, a jakże i tym razem, przydługa gawęda na temat kultowego tytułu ''Ninja Turtles 3: The Manhattan Project'' w gorących rytmach konsoli Pegasus!
Cofnijmy się na krótki moment tym razem do roku 1992 kiedy to wiecznie myśląca o mnie, moja kochana starsza siostra, postanawiając zrobić mi niespodziankę, niespodziewanie wyczarowała niczym z magicznego kapelusza pewien zjawiskowy kartridż, czy tam jak wolicie dyskietkę, na konsolę Pegasus, zatytułowany na etykiecie, pośród morza chińskich krzaczków i osobliwych rysunków żółwio-podobnych wojowników, jako zagadkowe ''Turtles Family 2 in 1''. Jak się szybko okazało, z resztą ku mojej pernamentnej ekstazie, na kartridżu znalazły się aż dwie gry z serii Wojownicze Żółwie Ninja w postaci Ninja Turtles 2: The Arcade, często gęsto spotykanej w salonach gier tudzież wozach Drzymały oraz ładująca się w magiczny sposób, przy pomocy przycisku reset, wyżej wspomniana gra Ninja Turtles 3: The Manhattan Project. Tytuł, chociaż zupełnie wcześniej mi nieznany, niemal natychmiast rzucił mnie i moją siostrę na kolana, powodując falę diablo-szaleńczego entuzjazmu i wielogodzinnej, wręcz całodniowej rozgrywki, niespodziewanie przerwanej wieczornym seansem telewizyjnym już i tak mocno zirytowanych rodziców.Pierwszy etap ''Ninja Turtles III'' już na wstępie rozpoczął się w miłym, dobrze nam znanym wakacyjnym klimacie, gdzie na słoneczno-złocistej plaży nagle zostajemy wepchnięci w pełen akcji wir niebezpiecznych przygód i szalonych osobliwości. Historia rozpoczyna się wakacyjnym urlopem Żółwi Ninja na Florydzie, jednak ich spokojny, sielankowy nastrój szybko zostaje zepsuty za sprawą arcy-złowieszczego Shreddera, który ukazując się nagle w popołudniowych wiadomościach, wyzywa naszych bohaterów na pojedynek, dodatkowo porywając jako zakładnika przyjaciółkę Żółwi, reporterkę April O'Neil. Aczkolwiek nasze kłopoty, na tym i tak już beznadziejnie patowym akcencie, nie miały zamiaru się skończyć, bowiem Shredder niespodziewanie wyrywa z morza kawał Manhattanu, przeobrażając go zarazem w miliatarną bazę, obsypaną do szpiku kości wrednymi mutantami, zgrają siepaczy i wszelkim zrobotyzowanym plugastwem. Sam Oroku Saki, kryjąc się w najgłębszych czeluściach swej powietrznej bazy, postanawia rozpocząć szereg niebezpiecznych eksperymentów nad mocą Mutagnu. Wojownicze Żółwie Ninja nie czekając na więcej, natychmiast ruszają na ratunek April, chcąc przy okazji skopać blaszany tyłek przebiegłemu Shrdderowi i przywrócić ład na Manhattnie. Gra oferowała wspaniałą rozrywkę w kooperacji dla dwóch osób, podczas której mogliśmy się wcielić w każdego z czterech żółwich braci. Co więcej, każdy bohater z osobna został wyposażony w odmienne od siebie ciosy specjalne, które pozwalały na znacznie silniejszy atak kosztem energii życiowej. Tytuł oprócz soczystej grafiki, animowanych cut-scenek, przepięknej palety barw i wpadającej w ucho, niesamowitej ścieżki dźwiękowej, charakteryzowała też bardzo duża ilość, rozmaitych lokacji oraz ogrom przeciwników z jakimi przyjdzie się nam zmierzyć w grze.
Mocno zróżnicowani Żołnierze Stopy, agresywny Rocksteady czy nieokiełznany Bebop to tylko namiastka tego z czym będą się musieli zmierzyć nasi bohaterowie zanim dotrą do kryjówki Shreddera. Dla mnie Ninja Turtles III to przede wszystkim wspaniałe wspomnienia; jako dzieciak na spółę z moją starszą siostrą, ogrywaliśmy ten tytuł wręcz do najczystszej perfekcji, spędzając niezliczone godziny przed TV z padem w rękach, znając przebieg wszystkich lokacji i strategie na każdego bosa w grze. Z resztą, co by tu nie mówić, aż do dnia dzisiejszego wspominam ogrom emocji, jaki towarzyszył nam podczas ostatecznej bitwy z uzależnionym od radioaktywnego mutagenu Super Shredderem, skupiając swoje młode umysły na wzajemnej kooperacji, by posłać zmutowanego Oroku Saki prosto w diabły i ujrzeć zakończenie tej, a jakże epickiej gry, przy której spędziliśmy tyle wolnego czasu. Chociaż tytuł za każdym razem witał nas z ekranu telewizora dużym logiem pt. ''Ninja Turtles 3: The Manhattan Project'' to jednak już od pierwszych etapów rozgrywki okrzyknęliśmy go jako ''Żółwie Ninja na plaży!'' pozostając w naszej pamięci pod tą infantylną, podwórkowo-roboczą nazwą aż do dnia dzisiejszego. Myślę, że ta wakacyjno-awanturnicza przebieżka Wojowniczych Mutantów po Manhattnie to bezapelacyjnie najlepsza część spośród całej serii Wojowniczych Żółwi Ninja w 8-bitach Pegasusa, zarazem będąc jej najbliżej pod względem budowy oraz szerokiej gamy wielobarwnych antagonistów do serialu animowanego, a nawet w małym procencie do ekranizacji ''Wojownicze Żółwie Ninja II: Tajemnica Szlamu'', co czyni tą pozycję niesłychanie wyjątkową, jako jeden z ważniejszych fragmentów układanki wspomnień mojego dzieciństwa pamiętnych lat 90-tych.A wy jak wspominacie wakacyjny wypad Wojowniczych Żółwi Ninja na słoneczną Florydę w 8-bitach konsoli Pegasus? :)
Udanych wakacji!
Keeper :)
![]() |
Chłopcy z ferajny :)) |
![]() |
''I must kill the demons!'' |