niedziela, 30 października 2022

CZAS NA SEANS HALLOWEEN: ZOMBI 2 (1979)    



'' Powiedz załodze, że mogą odbijać '' - i tak z tymi oto niepokojącymi słowami, rozpoczyna się pełna koszmaru przygoda w jednym z najbardziej kultowych filmów o tematyce zombie, w świecie europejskiego kina.

      Tematyka żywych trupów od zawsze stanowiła dla wielu filmowców inspirację do tworzenia filmowych dzieł, które miałyby w swej mocy, zarówno przestraszyć jak i zszokować swoich widzów. W USA główny prym w tym nietuzinkowym a jakże gatunku, wiódł John Romero, który wykreował słynną oraz kultową już dzisiaj trylogię o Zombie. Tytuły takie jak Noc Żywych Trupów, Świt Żywych Trupów oraz Dzień Żywych Trupów, na stałe zapisały się pośród licznych produkcji gatunku grozy jako ścisła czołówka tej dziedziny. Na całym świecie nie było fana horroru, który by nie obejrzał tych filmowych dzieł, więcej niż raz, czy nawet dwa razy. Jednak jak się w krótce okazało, gatunek horroru nie samą Ameryką żyjąc, rozprzestrzenił się również na Europę. Szczególnie włoscy filmowcy ukochali sobie filmową grozę, idąc krok dalej niż amerykańscy koledzy po fachu, ukazując w swoich filmach prawdziwe emocje oraz strach, a nie tylko plastikową rozrywkę okraszone gumowymi flakami i sztuczną krwią. Włosi jak nikt inny, potrafili w swoim filmowym dorobku wyczarować niezrównany z niczym klimat oraz prawdziwą grozę. W ich produkcjach od zawsze majaczyło coś realistycznego oraz mistycznego zarazem. Oglądając amerykański Horror, zawsze spodziewam się czystej rozrywki i chociaż widzę na ekranie krew i flaki, mam świadomość, że jest to czyta mistyfikacja. Oglądając z kolei włoskie produkcje, tej pewności już nie mam.

Takim właśnie oto jest film, ''Zombi 2'' z 1979 roku reżyserii niezrównanego Lucia Fulci, który będę dziś z okazji zbliżającego się Halloween omawiać. Czytelników, którzy nie pałają szczególną sympatią do włoskich filmów grozy, bardzo przepraszam.  Obiecałem sobie, że wcześniej czy później wypowiem się i w tym temacie, jako, że jest to jedna z ważniejszych partii mojego życia oraz pasji. A nuż kogoś zachęcę do obejrzenia i pokochania włoskiego kina w którym zazwyczaj gustują głównie koneserzy kinowej grozy.

Fabuła filmu rozpoczyna się z chwilą gdy do zatoki Hudson przybija z pozoru pozbawiony załogi, dryfujący po morzu jacht. Policjanci wchodząc na pokład zbadać sprawę, szybko jednak zostają zaatakowani przez opuchłą maszkarę przypominającą człowieka. Potwór powalony kilkoma strzałami policyjnego rewolweru, znika w odmętach oceanu. Osobliwa sytuacja wstrząsa do głębi całą Ameryką. Niebawem okazuje się, że opuszczony jacht należy do słynnego naukowca, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął gdzieś na Karaibach. Jego córka Anne Bowles wraz ze wścibskim aczkolwiek sympatycznym dziennikarzem Peterem Westem, postanawia dowiedzieć się co się z stało z jej ojcem. Trop prowadzi na odległą, tropikalną wyspę. Razem z dwójką poznanych młodych ludzi, Brianem i Susen, czym prędzej wyruszają na ekspedycję rozwikłać tajemnicę. Tymczasem na Antylach, niejaki profesor Menard prowadzi eksperymenty oraz walkę z tajemniczą chorobą, która dziesiątkuje tubylców i reanimuje ich zwłoki w łaknące świeżej krwi żywe trupy. 


    Za nic nie mogę się zgodzić z powszechną opinią, że przedstawiona fabuła filmu, jest zwyczajnie słaba. Dla mnie już sama podróż bohaterów na Karaiby, gdzie aż się roi od legend na temat magii VooDoo oraz Zombie, oddaje niesamowity klimat całej historii. Z pozoru dziurawy scenariusz, został przerobiony w reżyserii Fulciego w typową dla jego dzieł mieszankę wizjonerskich czy wręcz magicznych scen, tworząc w całokształcie atmosferę sennego koszmaru. Warto tu nadmienić o słynnej scenie podwodnej walki zombie z rekinem, która zadziwia i porusza za każdym razem. Lucio Fulci wycisnął  z podanego mu na tacy scenariusza najlepsze soki, a czerpiąc garściami ze ''Świtu Żywych Trupów'' Romero czy nawet takich klasyków jak ''Wędrowałam z Zombie'' czy ''Biały Zombie'', wykreował dzieło, które na stałe zapisało się w kanonie gatunku, jako kultowe. 

Na duże brawa zasługuje charakteryzacja żywych trupów, którą zawdzięczamy Giannetto de Rosii. Włoski spec od charakteryzacji poszedł o krok dalej niż, Tom Savini w Świcie Żywych Trupów z 1978 roku. Zamiast szarej farby i przejaskrawionej, słabo wyglądającej sztucznej krwi Saviniego, De Rossi stworzył kreacje zombie jakiej jeszcze w świecie kina nie było. Żywe trupy włoskiego charakteryzatora, wyglądały niczym stare i wysuszone, podgniłe ludzkie szczątki, pokryte od stup do głów piachem oraz popiołem, jakby dopiero co wypełzły z grobów. Natomiast jego absolutną wisienką na torcie, były prawdziwe dżdżownice, w pełni oddające realność gnijącego trupa z wijącymi się zaciekle robalami w oczodole lub pośród żeber korpusu. To robiło wrażenie, stawiając tym samym kamień milowy w gatunku Zombie Movies na długie lata. Produkcja Fulciego obfitowała również, wręcz w szereg brutalnych scen przy których nawet najwytrwalszy zawodnik odwracał wzrok, zasłaniając ręką oczy. Do takich ujęć bez wątpienia należy słynna ''scena z okiem''. Każdy kto widział film, wie o czym mówię, a ciekawskich zachęcam do zapoznania się z tematem. Realność tej sceny, powaliła wówczas na łopatki, nawet najbardziej dopieszczone efekty specjalnie rodem z Ameryki. Nie udałoby się to z pewnością bez świetnej gry aktorskiej Olgi Karlatos, która bardzo realistycznie oraz wiarygodnie oddała panikę, bezgranicznych strach i grozę, jaka wynikała z danej sytuacji. Rzecz nie do powtórzenia od artystycznej strony, a co więcej prawdziwy majstersztyk w swej dziedzinie.

Anne, Peter, Brian i Susan, czyli czwórka sympatycznych bohaterów
 na wyspie Zombie.

    W żadnym wypadku nie można zapomnieć również o fenomenalnej muzyce, która towarzyszy nam już od pierwszych chwil seansu. Za jej aranżacje odpowiedzialny był słynny kompozytor Fulciego, niejaki Fabio Frizzi. Ścieżka dźwiękowa do filmu Zombi 2 już po pierwszym seansie, długo nie dawała nam o sobie zapomnieć, wciąż rozbrzmiewając nawet po latach w naszych głowach ,w makabrycznym tonie pochodu żywych trupów. Do filmu zostało zaangażowane, rozpoznawalne już dzisiaj grono aktorskie w postaci zjawiskowej i zarazem czarującej Tissy Farrow (znaną z takich filmów jak Ludożerca czy Ostatni Łowca) oraz Iana McCulloha (Zombie Holocaust, Skażenie), Richarda Johnsona (Wyspa Ludzi Ryb, Wielki Krokodyl) i kultowego Ala Clivera, którego mogliśmy podziwiać później w licznym włoskim kinie post-apokaliptycznym. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Zombi 2 Lucia Fulci we Włoszech był całkiem chytrze reklamowany jako bezpośredni sequel Świtu Żywych Trupów Georga Romera z 1978 roku. Włoska wersja Świtu Żywych Trupów była emitowana w kinach pod tytułem ''Zombi'' stąd  numerek ''2'' w dziele Fulciego ''Zombi 2'' :) Szerzej na świecie produkcja była znana również jako Zombie Flesh Eaters. 

Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zombi kina grozy, w pełni zasługiwał
by zasłynąć również na kinowym plakacie!

    Po raz pierwszy zetknąłem się z tym filmem gdzieś u startu drugiej klasy liceum. Mając już za sobą całą serię filmów o tematyce zombie i oczywiście będąc dobrze rozeznanym w tym gatunku fanem horroru, myślałem, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. A jednak! Zombi 2 Lucia Fulciego zaserwował mi zupełnie nowy wymiar rozrywki, rzucając mnie prosto na kolana. Od tamtej pory wiedziałem, że jest dużo więcej do odkrycia w tym gatunku filmowym, niż się spodziewałem, a włoskie kino trafiło do mnie mocniej niż amerykańskie, rozkochując mnie w sobie na długie lata. Lucio Fulci, znany często również jako reżyser do wynajęcia, będąc bezapelacyjnym mistrzem kina włoskiej grozy wyprodukował za swego życia wiele wspaniałych dzieł, do których śmiało można zaliczyć taki pozycje jak ''Hotel Siedmiu Bram'' (The Beyond), ''Miasto Żywej Śmierci'' (City of the Living Dead) oraz ''Dom przy Cmentarzu'' (The House by the Cemetery). Jednak tytuł do którego najczęściej lubiłem wracać, zwłaszcza w upiorną noc Halloween, to właśnie nie inaczej jak ''Zombi 2'', który już zawsze będę uważał za najbardziej dopracowane dzieło mistrza Lucia Fulci.

Kultowe dzieła mistrza włoskiej grozy, Lucia Fulci!

A wy jak wspominacie makabryczną wyprawę na wyspę pełną zombie? :)

Udanego Halloween!

Keeper :)



niedziela, 16 października 2022

NA WESOŁO - CZYLI MINI PHOTO STORY :)  



    Brak czasu, brakiem czasu, ale strona nie może stać bezczynnie, dlatego podczas segregowania moich figurek, ni stąd, ni zowąd strzelił mi do głowy mini scenariusz na wesoło z serii Wojowniczych Żółwi Ninja. Figurki Rocksteadego oraz Shreddera są produkcji hiszpańskiej od Yolandy, natomiast Bebop to niemiecki gumiak od Bullylandu na licencji Mirage Studio. W dzieciństwie zawsze się zastanawiałem, co by było gdyby Shredder zdobył wehikuł czasu i próbował zniszczyć Nowy Jork, przed pojawieniem się Żółwi Ninja, a co gorsza postanawiając również wytropić i unicestwić cztery małe żółwiki, na długo przed ich wojowniczą mutacją? Nie ma co gdybać, na szczęście mamy Rocksteadego, który zawsze myli współrzędne! Tak trzymaj Rock, Ty głupolu! :) 

W wersji na komputer aby wyświetlić zdjęcie w lepszej widoczności, wystarczy kliknąć w nie prawym przyciskiem myszy i otworzyć w nowym oknie, lub klepnąć w link poniżej, co polecam bardziej :) 

Komiks w lepszej widoczności tutaj -> TMNT FIGURE COMIX | Fotosik.pl

Dobrego dnia!

Keeper