niedziela, 27 stycznia 2019

Wojownicze Żółwie Ninja w kioskowym wydaniu cz. 3:

 ''NINJA FIGHTERS''





A więc stało się.. lecz nie martwcie się niczym, bo nie mowa tutaj o egipskich plagach, inwazji podstępnych Marsjan czy kolejnej ekranizacji Transformers Michaela Baya! ;) Moi mili, nadszedł czas i odpowiedni moment na to by zmierzyć się z kolejną serią figurkowych podróbek Wojowniczych Żółwi Ninja! :D Jak już kiedyś wspominałem, temat dotyczący zamaskowanych żółwi jest dla mnie niczym przepastna rzeka i choćbym starał się jak mógł żeby zakończyć pisanie o tej wojowniczej serii, to zawsze z najgłębszych odmętów mej pamięci, niespodziewanie wypłynie na powierzchnię coś spektakularnego, o czym warto napisać i wspomnieć chociaż przez krótką chwilę. Nie tak dawno temu, na łamach mojej strony, mogliście już przeczytać o dwóch kioskowych seriach Żółwich Mutantów, w których skład wchodziły podróbki zainspirowane oryginalną serią Wacky Action Ninja Turtles od Platmates oraz objętymi licencją, małymi figurkami Żółwi Ninja od Bullylandu. Tym razem sprawa zjawiskowych, nie mających końca podróbek Wojowniczych Żółwi jest o tyle ciekawa, że seria o której będę wam dzisiaj wspominał, posiadała nawet swoją własną nazwę oraz dość ładne jak na chińskie standardy, opakowanie w postaci pełnego kolorów i cudacznych grafik blistra.

Seria ''Ninja Fighters'', bo tak brzmiała pełna nazwa tych osobliwych figurek, pierwotnie została wyprodukowana w Chinach w 1989 roku z przeznaczeniem na rynek włoski, gdzie importem zajmowała się pochodząca z Werony, włoska firma Globo. Niedługo po tym, opuszczając słoneczną Italię i przemierzając najdalsze zakątki świata, figurki zawędrowały również do Polski, gdzie cieszyły się przez jakiś czas ogromną popularnością pośród zabaw w piaskownicy, dzięki czemu mogę wam opowiedzieć dzisiaj dalszy ciąg tej, a jakże intrygującej historii ;)
Po raz pierwszy z figurkami Ninja Fighters zetknąłem się jeszcze w przedszkolnej zerówce, kiedy to wygrałem dwie z nich w jakimś karykaturalnym losowaniu nagród podczas Dnia Dziecka. Nigdy nie zapomnę w jakim byłem szoku, kiedy pani dyrektor wręczyła mi do ręki dwie figurki Wojowniczych Żółwi, które na pierwszy rzut oka przywodziły na myśl klasyczne, plastikowe figurki jednokolorowych żołnierzyków, Indian lub rycerzy z permanentnie przymocowanymi do stóp płaskimi podstawkami. Figurki pomimo małych rozmiarów były pełne zaskakujących szczegółów, a każdy z Żółwi dzierżył, mniej lub bardziej podobną do pierwowzorów, cudaczną broń. Dla mnie była to niczym wygrana w totka, bowiem wylosowane fanty, były moimi absolutnie pierwszymi i przez jakiś czas jedynymi figurkami z serii Wojowniczych Żółwi Ninja. Niedługo po tym trafiłem jeszcze parę razy na Ninja Fighters, sprzedawanych luzem w osiedlowych kioskach Ruchu lub w budach z upominkami na wycieczce w Zakopanym, gdzie również były dostępne całe zestawy tej serii, zapakowane w ładny i lśniący blister. Seria Ninja Fighters to jedna z najstarszych podróbek Wojowniczych Żółwi jakie pojawiły się na naszym rynku i chociaż cieszyły się przez jakiś czas dużym powodzeniem, to jednak szybko zostały wyparte i zastąpione w sklepach przez kioskowe podróbki żółwich mutantów w nieco lepszej jakości, by odejść w zapomnienie i już nigdy nie powrócić. Jednak dla mnie po dziś dzień stanowią symbol beztroskich i barwnych czasów mojego dzieciństwa, które obdarowały mnie i cieszyły nawet tak minimalistycznymi figurkami jak Ninja Fighters, których nigdy nie zapomnę :)
A wy jak wspominacie armię klonów Wojowniczych Żółwi Ninja? :)



Dobrego dnia!

Keeper








sobota, 19 stycznia 2019

Czas na seans: Snurki - czyli zapomniana kreskówka Hanna-Barbery :)






Nie tak dawno temu, ku mojemu zaskoczeniu i pojawieniu się nagle nad moją głową świecącej żarówki, przypomniałem sobie z krzykiem na ustach, o jeszcze jednym wybitnym serialu animowanych pochodzącym z bardzo wczesnych lat mojego dzieciństwa. Na długo przed pojawieniem się zjawiskowych Żółwi Ninja, Duchołapów, Kapitana Planety, Motomyszy z Marsa czy nawet Ufozaurów, cieszyłem swoje oczy prostymi, ale za to bardzo  pomysłowymi animacjami produkcji Hanna-Barbery, w których skład wchodziły również niezapomniane i przez wszystkich uwielbiane Smerfy. Jednak tym razem nie o Smerfach będzie mowa, bowiem opuszczając baśniowy las naszych niebiesko-skórych przyjaciół, zanurzamy się pamięcią w przepastnych w głębinach mrocznego i pełnego tajemnic oceanu, który oprócz wielu gatunków ryb, ssaków i mięczaków, zamieszkują też małych rozmiarów, osobliwe stworki, o przyjaznym usposobieniu, dodatkowo charakteryzując się również zagadkową i komiczną rurką usadowioną na samym czubku głowy. Tak, tak moi mili, na pewno wielu spośród z was już się domyśla, że mowa tutaj o słynnej amerykańsko-belgijskiej produkcji Hanna-Barbery z 1984 roku pt. ''Snurki'' znane też jako ''Snorksi'' (The Snorks). Snurki po raz pierwszy zawitały w polskiej telewizji dopiero w 1994 roku za sprawą pirackiej stacji telewizyjnej Top Canal, jednocześnie znajdując swoje miejsce na kasetach VHS wydania MADA, gdzie swojego głosu użyczył jako lektor Pan Janusz Kozioł.

Osobiście jednak z morskimi Snurkami zetknąłem się dużo wcześniej dzięki popularnym w latach 90-tych niemieckim stacjom telewizyjnym oraz zabawkom słynnej niemieckiej firmy Schleich, która produkowała gumowe figurki Snurków w 1988 roku. Czołówka serialu opowiada o tym jak pewien młody marynarz znalazł i przeczytał dziennik pokładowy kapitana Ortegi, w którym opisał podwodny świat, nie większych od kciuka, tajemniczych morskich stworzeń. Gdy okręt kapitana Ortegi został zaatakowany i zatopiony przez piratów, a on sam znalazł się wraz ze statkiem pod wodą, walcząc rozpaczliwie o życie, na pomoc przybyły Snurki, które pomogły mu wydostać się z tonącego okrętu. Nieco później Ortega został znaleziony nieprzytomny na plaży przez miejscowych marynarzy, jednak nikt mu nie wierzył w opowieści o podwodnych małych istotach, biorąc z pewnością jego historie za pijackie majaczenia starego marynarza. Chociaż historia rozpoczynała dość poważnie, to sam serial był pełen ciepłych i zabawnych perypetii z udziałem naszych sympatycznych podwodnych bohaterów. Warto zwrócić też uwagę na podobieństwa uroczych Snurków do klasycznych Smerfów. Tak jak one żyły i pracowały w nierozłącznej gromadzie, a każdy ze Snurków posiadał swój własny, unikatowy charakter i szczególny wygląd. Dodatkowo Snurki posługiwały się bardzo często slangiem Smerfów, na który nałożyły małe, ale dosyć znaczące poprawki i tak też np. ''Smerfastycznie'' zmieniło się na ''Snurkastycznie'' ;)

 Snurki to dzisiaj już mocno zapomniana pozycja, niesłusznie przyćmiona przez bardziej popularne Smerfy, które doczekały się dużo więcej przygód i nowych serii niż ich morscy odpowiednicy. Jednak dla mnie, ''Snurki'' już na zawsze pozostaną pośród moich wspomnień, jako jedna z lepszych kreskówek z czasów mojego dzieciństwa, które czekają głęboko pod powierzchnią mej pamięci, bym znów sobie o nich mógł przypomnieć gdy nadjedzie pora :)
A wy jak wspominacie morskie przygody sympatycznych Snurków? :)

Snurkowego dnia! :D

Keeper :)

niedziela, 6 stycznia 2019

Wojownicze Żółwie Ninja w kioskowym wydaniu cz.2 





Już jakiś czas temu, na łamach mojej strony, wspominałem wam o kioskowym wydaniu figurek Wojowniczych Żółwi Ninja, które wielu z was, pomimo upływu długiego czasu, zapamiętało bardzo szczegółowo, uwzględniając nawet mały defekt tych zabawek w postaci samoistnego odpadania głów i ramion :) Postanowiłem więc, że nieco odświeżę temat, który jak się zdaje nie ma końca temu figurkowemu szaleństwu! ;) Jak powszechnie wiadomo, na początku lat 90-tych, Wojownicze Żółwie Ninja cieszyły się w Polsce niezwykłą, wręcz niespotykaną nigdy wcześniej wśród kreskówek, ogromną popularnością. Serial już od pierwszego odcinka zawładnął sercem wszystkich dzieci, a na jego podstawie w sklepach bardzo szybko pojawiły się oryginalne figurki naszych sympatycznych żółwich bohaterów firmy Playmates oraz ogrom i zatrzęsienie naszego polskiego, rodzimego rynku podróbkami prosto z dalekiego wschodu, który przez bardzo długie lata zalewał nas zjawiskowymi figurkami żółwich mutantów. Gdzieś na początku szkoły Podstawowej natknąłem się w kioskach Ruchu na małe gumowe figurki przedstawiające Żółwie Ninja, które podobnie jak w przypadku polskiej produkcji kioskowych figurek z serii He-Man, były odlane w jedną całość i pozbawione artykulacji.
Mimo to figurki przedstawiały się bardzo zachęcająco, charakteryzując się ładnym wyglądem oraz kształtem mocno zbliżonym do bohaterów z serialu. Postacie były rzetelnie pomalowane we właściwe kolory, a każdy z bohaterów dzierżył w dłoniach odpowiednią broń. Oprócz czterech żółwich braci w sprzedaży były dostępne również cztery inne postacie, takie jak złowieszczy Shredder, pokraczny Żołnierz Stopy, mistrz Splinter oraz gamoniowaty Bebop. Warto też wspomnieć, że niektóre wersje tych figurek posiadały plastikowe podstawki oraz osobliwy, gumowy krążek, znajdujący się na plecach i skorupach każdego z bohaterów. O samym pochodzeniu tajemniczego krążka dowiedziałem jednak dopiero po bardzo długich latach. Figurki, które w Polsce dostępne były niemal w każdym kiosku Ruchu okazały się podróbkami, które sprawne chińskie rączki wysmarowały na podstawie serii zabawek słynnej niemieckiej firmy BullyLand, produkującej figurki Żółwi Ninja na licencji Mirage Studios w 1990 roku. Bullyland tworząc serię Wojowniczych Żółwi Ninja, umieszczali na niektórych ze swoich wyrobów magnesy w formie krążka, które można było śmiało przyczepić do lodówki, natomiast chińscy producenci magnesu przy figurkach co prawda nie uwzględnili, ale za to jego gumowy odpowiednik był czynnie odlewany w matrycy razem z całą zabawką.

Ot i cała zagadka podejrzanej okrągłej narośli na grzbietach postaci, nad którą głowiło się za młodu z pewnością wielu z nas :) Warto też zaznaczyć, że ludzie odpowiedzialni za podrabianie tej serii, w przypadku figurki Donatella, nie potrafili sobie poradzić z odlaniem jego broni w postaci kija, w efekcie czego nasz Donatello w wersji kioskowej trzyma w dłoniach tylko końcówki swojej broni, stając się zarazem w tym zestawie najmniej atrakcyjną figurką pośród swoich braci.
Kioskowe wersje Wojowniczych Żółwi Ninja, tak niegdyś popularne i łatwo dostępne, dzisiaj są już nieco zapomniane, objawiając się w  pamięci większości ludzi jako ledwie dostrzegalny zarys i symboliczny obraz czasów, które bezpowrotnie przeminęły. Dlatego też chętnie poświęcam swój czas na pisanie o tych pełnych kolorytu, zjawiskowych i czasem pokracznych figurkach naszego dzieciństwa, by pamięć o nich nigdy nie zaginęła.
A wy jak wspominacie figurki Wojowniczych Żółwi z gumową imitacją magnesu na grzbiecie? ;)




Dobrego dnia!

Keeper :)




































wtorek, 1 stycznia 2019

Szczęśliwego Nowego Roku 2019!!






Moi mili z okazji Nowego Roku 2019 chciałbym Wam wszystkim życzyć wszystkiego co najlepsze! Mam też nadzieję, że miło przywitaliście Nowy Rok i dobrze się bawiliście na Sylwestrze :) Życzenia nieco spóźnione, wiem, na mojej Facebookowej stronie zdążyłem wczoraj z życzeniami, lecz na bloggerze już niestety nie z powodu małej awarii Internetu!  Mimo wszystko, jeszcze raz życzę wszystkiego dobrego, no i witam Was już wszystkich w pełnym niespodzianek, fantastycznym roku 2019! :)

Miłego dnia!

Keeper :)