niedziela, 25 kwietnia 2021

WYMIANA FIGURKAMI CZYLI CHWALIPOST cz. 2 :)



Na drodze nagłej i spontanicznej wymiany wpadł mi do kolekcji kolejny TARGAT z serii polskich bootlegów G.I. Joe. Tym razem szturmowiec Cobry, przedstawił się w nieco innym akcencie zabarwienia niż zgoła oczekiwałem. Klasyczna niebiesko-metaliczna barwa jego uniformu została bowiem zastąpiona pastelowym turkusem, co wyszło moim zdaniem na duży plus, zwłaszcza, że dość ciekawie się wyróżnia na tle pozostałych TARGAT'ów pośród moich zbiorów. Jak widać koledzy przywitali go chlebem i solą, dając mu niezbędne wyposażenie oraz kwalifikacje do pacyfikacji zamieszek. Polskie figurki G.I. Joe to temat na bardzo długą rozprawę, aczkolwiek z przyjemnością przybliżę wam go już przy następnej okazji. Po krótce dodam tylko od siebie ze polskiego TARGAT'a nabyłem w 1992 rok będąc na wakacjach w Wiśle i była to moja absolutnie pierwsza figurka z serii gumowych G.I. Joe wyprodukowanych przez gdański Evanplast.

Nowy TARGAT w mojej kolekcji zasłynął mundurem o barwie jasnego turkusu :))

Za wymianę bardzo dziękuję Marcinowi z kanału https://www.youtube.com/user/marcinpiskor/featured, oboje oddaliśmy figurki z naszego dzieciństwa i z pewnością dla żadnej ze stron nie było to łatwe. Taką wymianę długo się będzie pamiętać, a tym bardziej doceniać! :) Zdjęcia oczywiście mojego autorstwa. Pozwoliłem sobie trochę na klimat Terminatora i niedalekiej przyszłości, bo polscy TARGACI na szalonych oraz zmutowanych cyborgów nadają jak jak nic innego na świecie! A wy jak uważacie? ;) 

Oddział do pacyfikacji zamieszek gotowy do akcji! :)

Dobrego dnia! 

Keeper :) 


T.A.R.G.A.T.

PS. Jeżeli mieliście lub macie nadal pokitrane po szufladach takie zjawiskowe figurki, mile widziane w komentarzach wasze wspomnienia! :)

niedziela, 11 kwietnia 2021

 GAIAPOLIS - GRA NA PEGASUSA KTÓRA MNIE OMINĘŁA! :))



Rzadko się zdarza, że opisuję coś czego nie pamiętam z przepastnych dziejów mojego dzieciństwa. Jednak tym razem postanowiłem wziąć na warsztat grę video, która ostatnio mocno mnie poruszyła, a której w latach 90-tych nigdy nie było dane mi poznać. Siedząc w temacie gier Pegasus od dobrych kilkunastu lat, co jakiś czas łapię się na tym, że wciąż spotykam tytuły, których nigdy wcześniej nie ogrywałem. W żadnym bądź razie nie chodzi mi tutaj o produkcje z gatunku japońskich RPG, które chociaż wbrew pozorom z rzadka można było spotkać na polskich bazarkach, to jednak kompletnie były dla nas nie grywalne, ze względu na osobliwy język jakim nas raczyły. Tym razem wpadła mi w łapy gra fantasy pt. ''Gaiapolis'', której początków należy jednak szukać nie w fabrykach Famicoma, a w salonach gier lat 90-tych. Tytuł pierwotnie została wydana przez firmę Konami w 1993 roku i jako typowy gatunek Beat 'em up czyli po naszemu ''bijatyka chodzona'', został wypuszczony stricte pod rynek automatów branży gier video. Aczkolwiek fani domowych konsol gier telewizyjnych nie musieli wcale długo na ten tytuł czekać, bowiem słynna tajwańska firma gier video Sachen, po raz kolejny uruchomiła swoje pomysłowe tryby, mieląc i wyciskając dorodnego Gaiapolis'a na 8-bitowy sok pełen taniości. 

Słynny Gaiapolis w 8-bitach konsoli Pegasus :)

Gra już od pierwszych swoich chwil zabiera nas w podróż do mrocznego świata dark fantasy, w którym przyjdzie się nam zmierzyć z krwiożerczymi potworami i bestiami z piekła rodem. Tytuł pozwalał na rozgrywkę w kooperacji dla dwóch graczy, jednak do wyboru mieliśmy aż trzy postacie, takie jak książę i zarazem dzielny rycerz Gerard Himerce, wojowniczka Elaine Shee, pół-wróżka-pół-człowiek oraz szermierz Galahad, smoczy wojownik z Królestwa Drakonów. Aczkolwiek z niewiadomych przyczyn programiści Sachen postanowili zmienić imiona bohaterów na bardziej tajwańsko brzmiące Ken, Amy i Lin. Fabuła gry opowiada o poszukiwaniu zemsty księcia Gerarda Himerce na swoim przyrodnim bracie Albercie, który przyczynił się do zniszczenia ich ojczyzny, Królestwa Avalon. Wraz z dwójką swoich wiernych towarzyszy, awanturniczą wróżką Elaine oraz smoczym wojownikiem Galahadem, postanawia wymierzyć sprawiedliwość i raz na zawsze zniszczyć Alberta, Władcę Demonów z imperium Zar Harc. Jednak zanim tego dokonają, bohaterowie będą zmuszeni znaleźć rozrzucone po całym świecie trzy magiczne klucze, które pod koniec podróży, otworzą im przejście do podniebnej cytadeli Gaiapolis!

Nasi dzielni bohaterowie Gaiapolis - Amy, Lin i Ken, bo czemu nie! :))

Warto nadmienić, że tytuł obfitował również w drobne akcenty klasycznych gier j-RPG, pozwalające na rozwój bohatera, jak również możliwość wyposażenia go w czary. Aczkolwiek sama gra, jak to zwykle w przypadku pirackich portów często bywa, została dość mocno okrojona, przez co straciliśmy między innymi możliwość zdobywania magicznych stworzeń, które chętnie też pomagały naszym bohaterom w walce. Pomimo, że według ogólnej opinii jest to jeszcze jeden wątpliwej jakości hack 16-bitowych produkcji, to jednak osobiście, jak najbardziej chętnie zaliczę go do tej lepszej serii przeróbek z jakimi miałem do czynienia od czasów gry Flash & Batman!

A czy wy również żyliście bez świadomości o grze Gaiapolis? :) 

 Dobrego dnia!

Keeper :)

niedziela, 4 kwietnia 2021

 WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCY! :)





Co by nie przedłużać zbytnio, powiem na dzisiaj już tylko tyle, moi mili z okazji Świąt Wielkanocy życzę Wam abyście nigdy nie pozostawali w tyle! Wszystkiego co najlepsze i niech Moc będzie z nami! :)

Wpaniałego dnia!

Keeper

Jak Wielkanoc to tylko z Dizzy! :)))