niedziela, 25 czerwca 2017

CONTRA - CZYLI POLOWANIE NA ROBALE W 8 BITACH..




Kartridż z grą Contra na konsole PEGASUS.



W latach 80, bardzo modne były filmy o Obcych, pożerających ludzi gdzieś na zapomnianej stacji kosmicznej. Popularne też było kino akcji z komandosami w roli głównej, rozprawiających się z terrorystami, którzy zagrażali niewinnym ludziom i pokojowi na świecie.  Niejaka japońska firma Konami, słynąca z produkcji gier video, wpadła na pomysł żeby połączyć te dwa różne gatunki i zrobić na ich podstawie grę.  W taki oto sposób narodziła się legendarna Contra. Fabuła była prosta, ale klimatyczna; na Ziemi rozbija się meteoryt, w którym to przywędrowały różne monstra z kosmosu. Organizacja terrorystyczna, o tajemniczej nazwie Red Falcon, postanowiła połączyć siły z Obcymi, aby wspólnie podbić Ziemie i przejąć panowanie nad Światem. Przeciwko najeźdźcom do walki wyrusza dwóch komandosów; Bill Rizer i Lance Bea, którzy zostają zesłani na fikcyjną wyspę Galugę, na której to odbędzie się ostateczna rozgrywka o Ziemię. Tak oto wygląda zarys fabularny naszej gry. Powiecie, że nudy? Nic podobnego, bo natychmiast po odpaleniu Contry czeka was ciężka przeprawa, podczas której, zapewniam was, nie będzie czasu na dłubanie w nosie.




Każdy, kto miał Pegasusa gdzieś na początku lat 90, na pewno zetknął się na wstępie między innymi z grą Contra, dzięki słynnej i uwielbianej składance 168 in 1 dołączonej do pudełka z konsolą.  Po odpaleniu gry, na ekranie ukazało się nam duże, ozdobione żywymi kolorami logo, oraz wizerunek dwóch komandosów,  do złudzenia podobnych do Rambo i  majora Dutcha z Predatora. Warto zaznaczyć, że twórcy gry bardzo inspirowali się, przede wszystkim filmami z serii Aliens (a dokładnie Obcy: 8 pasażer Nostromo oraz Obcy: Decydujące Starcie) W Contrze aż roi się od motywów, które mieliśmy okazje zobaczyć w obu częściach Obcego, na ekranach kin lub kasetach VHS.

 Gra oferowała rozgrywkę dla dwóch graczy jednocześnie.  Miało to swoje plusy i minusy. Gra dla dwóch osób zawsze dawała więcej radości i nieco ułatwiała rozgrywkę. Jednak z drugiej strony,  gracze musieli się mocno zsynchronizować ze sobą, żeby jeden drugiego nie pozabijał. Starzy wyjadacze wiedzą o co chodzi. Gra dla pojedynczego gracza była nieco luźniejsza, gdyż mógł się skupić tylko na sobie, nie martwiąc się, że zaraz zabije się towarzysza przesunięciem ekranu, bo zamarudził w marszu. Co bardzo często się zdarzało.. ;)




Na duża uwagę zasługuje też fakt, że gra oprócz klasycznego widoku z boku, oferowała też dwa etapy z widokiem zza pleców. Było to bardzo nowatorskie i oryginalne rozwiązanie. Tego typu urozmaicenia wprowadzały trochę świeżości do gatunku.
Na graczy czekało aż 8 zróżnicowanych i niebezpiecznych etapów, a pod koniec każdego z nich walka z potężnym bosem. Gra zabierała nas w podróż poprzez dżungle, podziemne bazy,  zaśnieżone tereny, surowe fabryki oraz w głębiny legowiska Obcych
.


Na każdym z poziomów czekali na nas też przeciwnicy, mający do dyspozycji karabiny, granaty i wyrzutnie rakiet. Nasi komandosi, Bill i Lance także w tym nie ustępowali. Grę zaczynali z podstawowym karabinem, który mogli uzbroić, dzięki latającym od czasu do czasu kapsułom. Należało je zestrzelić i zabrać symbol orzełka, który z nich wypadł. Każdy z orzełków, a było ich 7 rodzai, był oznaczony literą opisującą co zawiera;

M - karabin maszynowy. Szybka i sprawna broń.

L - laser, który nigdy nie cieszył się zbyt dużą popularnością. Broń była co  prawda mocna, ale bardzo wolna i nie strzelała szybkimi seriami. Nie dotykać i czekać aż zniknie! Chyba, że komuś zależy na szybkim GAME OVER..

F - miotacz ognia.To samo co w przypadku wyżej, wolne i krótkie serie. Bardzo niepraktyczna broń. Trzymać się jak najbardziej z dala od tego ustrojstwa ;)

S - karabin ze strzałem rozproszonym, tak zwany Spray Gun. Najbardziej pożądana przez wszystkich broń, która umożliwiała szybkie ukończenie gry. Potrafi zestrzelić kilku wrogów na raz. Broń rekomendowana przez fachowców :))

R - ulepszenie broni. 

B - nieśmiertelność, co prawda na krótką chwilę, ale zawsze coś. 

Był też orzeł bez oznaczenia, który niszczył wszystkich przeciwników na ekranie. Odlotowa zabawka! :)



Jak widać, twórcy gry często czerpali inspiracje z filmu Aliens.


Poziom gry, był oczywiście trudny i wymagał solidnego potrenowania. W tamtych czasach, gry były wyzwaniem. Każdy kto przeszedł Contre, zyskiwał szacunek na podwórku lub w szkole. To nie to samo co teraz, wtedy nie było emulatorów na PC, stanu gry nie dało się zapisać. Trzeba było siedzieć te bite 40-60 min przed odbiornikiem TV, psując sobie wzrok, żeby przejść całą grę. Pewnie dlatego teraz noszę okulary.


Co prawda istniały jakieś kody, ale kto w Polsce o nich wtedy słyszał? Grę wspominam bardzo dobrze, inspirowała mnie i pobudzała wyobraźnie. Contra, jak na tamte czasy, miała bardzo ładną, żywą i kolorową grafikę. Widać, że twórcy starali się wycisnąć z tych 8 bitów ile potrafili. Na uznanie zasługuje też kapitalna muzyka, która nam przygrywała podczas gry i na długo zapadła w pamięć. Gry od Konami zawsze słynęły ze świetnej i dopracowanej muzyki, i w tym przypadku nie zawiedli.

Myślę, że grę mogę polecić każdemu fanowi gier akcji i strzelanek, a także wszystkim, którzy kochają wracać do przeszłości i wspominać stare dobre czasy gier video, które zasługują na szacunek po dziś dzień.

Pozdrawiam!

Keeper


Powrót zwycięskich bohaterów do domu..
THE END..
?