środa, 12 października 2016

CZAS NA SEANS: WOJOWNICZE ŻÓŁWIE NINJA (1990)






Jeżeli ktoś by mnie spytał o trzy najlepsze filmy jakie obejrzałem w dzieciństwie, to bez mrugnięcia okiem podałbym jako pierwszy tytuł Wojownicze Żółwie Ninja. Nie chodzi tu nawet o to, że jako dziecko byłem mega fanem Żółwi, bo to mógłby być wystarczający powód, ale to nie to. Film był po prostu genialny i do dzisiaj uważany jest przez wielu kino-maniaków za ponadczasowy. Ogląda się go dzisiaj tak samo dobrze jak w latach 90, wypożyczony na kasecie VHS z miejskiej wypożyczalni. Cechował go bardzo dobry scenariusz, charakteryzacje, kostiumy oraz świetny dobór aktorów. Akcja filmu dzieje się często nocą, w ciemnych zaułkach Nowego Yorku lub w podziemnych kanałach, jest mokro, zimno i złowrogo. Fabuła przedstawiona jest klasycznie. Cztery małe żółwiki oraz szczur zostają poddani mutacji dzięki rozbitemu w kanałach pojemnikowi z radioaktywną cieczą. Żółwie pod czujnym okiem szczura Splintera zostają adeptami tajemnej sztuki ninjutsu. W między czasie do Nowego Yorku przybywa dawny wróg Splintera, Shredder, który organizuje podziemny klan gangu złodziei-ninja o nazwie Stopa, wykorzystując do tego trudną młodzież i przestępców. Dziennikarka April O'Neil ujawnia prawdę o klanie Shreddera. Niespodziewanie znika Splinter, a dziennikarka, której losy splotły się z Żółwiami Ninja, pomaga im w odnalezieniu mistrza. Trop prowadzi do kryjówki Shreddera, nasi bohaterowie rzucają mu wyzwanie w walce o honor.

Szacunek do  mistrza najważniejszy!

April w siedzibie żółwi.

     Przyznam, że ekranizacja Żółwi Ninja była dosyć mroczna i poważna jak na film, który miał być adresowany do młodych ludzi. Ale czy na pewno tylko do nich? Dzisiaj, jako dorosły człowiek nie odbieram tego filmu jako dziecinnego. Zawarto w nim wiele życiowych aspektów, które nie każde dziecko do końca zrozumie. Mamy tu dumę i honor, motyw zemsty, pychę, brak akceptacji, poszukiwanie siebie, nietolerancję, wejrzenie w głąb własnego umysłu, filozoficzne mądrości wschodu, duchowość, miłość a także relacje damsko-męskie. Oczywiście, znajdują się tutaj też świetne, humorystyczne dialogi między bohaterami, przy których można się pośmiać a także poczuć dużą sympatię do bohaterów. Myślę, że film jest uniwersalny. Trafił do serca dzieci jak i dorosłych, co czyni go genialnym! Jako dygresję podam, że nowa ekranizacja Żółwi Ninja z 2016 roku jest niestety adresowana raczej do młodszej widownii. Gdybym był dzieckiem świetnie bym się przy tym bawił, niestety jako dorosły w ogóle nie czuję tego filmu, a nawet mnie lekko żenuje. Zupełnie inna sytuacja jest przy oglądaniu Wojowniczych Żółwi Ninja z 1990 roku. Nie chodzi tutaj nawet o sentyment, film po prostu wytoczył potężne działo i trudno go przebić. Każda jego minuta to uczta dla oczu. Żółwie Ninja, w których wcielili się kaskaderzy i aktorzy wypadają dużo bardziej realistycznie niż Żółwie z 2016 roku zrobione w grafice CGI.

Żółwie poprzez medytację kontaktują się telepatycznie ze swoim mistrzem.

Raph toczy walkę z wojownikami Stopy

Sceny walk i cała choreografia, o których trzeba koniecznie wspomnieć, są znakomicie zrealizowane i trzymają naprawdę wysoki poziom. Aktorzy pomimo, że mają na sobie bardzo rozbudowane kostiumy Żółwi Ninja, poruszają się płynnie i nie widać by coś krępowało ich ruchy. Same kostiumy jak na lata 90 są wykonane bardzo szczegółowo i wzbudzają podziw nawet do dzisiaj. Za ich wykonanie jest odpowiedzialny nie kto inny jak Jim Henson, twórca Muppetów! Mechanika masek działa bardzo płynnie i nie jest to typowe kłapanie paszczą, które często widzieliśmy w filmach fantasy z lat 80. Czasem wręcz, mamy duże wrażenie realizmu.  Maski żółwi potrafiły odtwarzać wszystkie ludzkie emocje, np takie jak: radość, złość czy smutek Każdy z naszych żółwich bohaterów posiadał inną twarz i mimikę.


Twarz Leonarda jest szlachetna, wyraża wrażliwość oraz czyste serce; Raphael ma poważny, czasem ponury wyraz twarzy z grymasem złości; mordka Michelangelo jest pogodna, uśmiechnięta i wesoła, a Donatello ma twarz typową dla zamyślonego mózgowca ze zmarszczonym czołem. Jak sami widzicie nie są to odlewy jednej maski, twórcy nadali im życie i charakter, który jest odpowiedni dla poszczególnego z żółwich braci. Pozostałe elementy kostiumów prezentują się równie dobrze i realistycznie. Skorupy są ozdobione rysami oraz pęknięciami a skóra na rękach i nogach posiada różne plamki oraz chropowatości właściwe gadom.


Również Splinter wypadł bardzo dobrze i  tak jak w przypadku żółwi jego twarz była pełna ekspresji. Sprawiał wrażenie, starego sędziwego japońskiego mędrca. Wsłuchiwałem się w jego dialogi z zachwytem i ani razu nie pomyślałem o nim jako o zwykłej kukle poruszanej przez zespół animatorów z ekipy filmowej. Nie można też zapomnieć o świetnym wyborze aktorów dla innych ważnych bohaterów. Judith Hoag oraz Elias Koteas wcielili się w role April O'Neil i Casey'a Jonesa. Oboje świetnie odegrali swoich bohaterów, wypadli bardzo naturalnie i widać, że wczuli się w klimat filmu. April, kobieta z charakterem, która nie boi się swoich przekonań i głośno mówi co myśli. Casey, odważny oraz sympatyczny gość z przedmieścia, samozwańczy bohater, który zwalcza przestępców przy pomocy kija do hokeja i innych akcesoriów sportowych ;)
April O'Neil i Casey Jones
Casey w akcji! Czyli Wayne Gretzky na dopingu!
''No i jeszcze moje ulubione 2 minuty tęgich kijów''

 Na duże brawa zasługuje też aktor James Saito, który wcielił się w rolę Shreddera, arcy-wroga Żółwi Ninja. Zagrana przez niego postać jest mroczna i pełna złej energii. Oczy Shreddera są zimne niczym stal a głos brzmi jak zza grobu.. Jednym spojrzeniem mrozi najtwardszych wojowników ze swojego klanu. Wykreowany przez Saito bohater to wojownik, który idzie drogą nienawiści i zemsty, wciąż pamięta swoje niecne czyny  i chętnie zabije każdego z kim miał zatarg w przeszłości.
Wszystkie postacie występujące w filmie są bardzo mocno zarysowane i co najważniejsze nie są płytkie jak to miało miejsce w serialu animowanym z 1987 roku, który tak uwielbiałem ;)


 Warto wspomnieć, że film powstał na bazie kreskówki z 1987 oraz komiksu z 1984, autorstwa Kevina Eastmana  i  Petera Lairda. Pierwszy komiks o Żółwiach Ninja był czarno-biały, mroczny i pełen poważnych dialogów. Oglądając Wojownicze Żółwie Ninja z 1990 od razu można zauważyć podobieństwo pomiędzy filmem a właśnie tym komiksem. Gdy jako dzieciak dowiedziałem się, że w wypożyczalni jest dostępny film Żółwie Ninja z prawdziwymi aktorami o mało co z butów nie wyskoczyłem. Przed seansem, oczami wyobraźni snułem domysły jak mogli by wyglądać bohaterowie w prawdziwym filmie. Liczyłem, że zobaczę oślizgłego Kranga oraz Rocksteadego i Be-bopa. Jednak tych postaci jak i wielu innych zabrakło. Zmienili też historie Splintera. Po latach gdy wpadł w moje ręce wcześniej wspomniany komiks, dowiedziałem się czym twórcy filmu tak naprawdę się inspirowali. Z kreskówki zapożyczyli tylko kolory bandan Żółwi Ninja oraz to, że April O'Neil była reporterką telewizyjną. Co mi osobiście bardziej się podoba. W oryginalnym komiksie wszystkie bandany Żółwi Ninja miały kolor czerwony (Na kolorowej okładce oraz później w komiksie jak wyszła wersja kolorowa) a April była asystentką doktora Baxtera Stockmana (ten sam który w kreskówce przemienił się w zmutowaną muchę). Jak widać ekranizacja Wojowniczych Żółwi Ninja zrodziła się z dwóch źródeł, niby takich samych ale jakże odmiennych.

TURTLE POWER!



Wojownicze Żółwie Ninja doczekały się aż dwóch kontynuacji - Wojownicze Żółwie Ninja II: Tajemnica Szlamu oraz Wojownicze Żółwie Ninja III.  Jednak im dalej w las tym gorzej. Mimo, że scenariusze były bardzo dobre i ciekawe to jednak zabrakło tego czegoś, co miała pierwsza część. Twórcy stonowali nieco klimat części pierwszej i tym razem filmy o Żółwiach Ninja były zaadresowane wyłącznie dla najmłodszych. Nie słyszeliśmy już drobnych przekleństw typu ''cholera'' a sceny walk były złagodzone i zredukowane do minimum (kiełbaski zamiast nunchaku?! Proszę was..). Bardziej to przypominało zabawę klaunów w cyrku niż styl walki wojowników ninja. No, ale czego się nie robi by uchronić dzieci od nadmiaru brutalnej agresji (ironia). Został także obniżony poziom jakości jeśli chodzi o kostiumy naszych bohaterów. Niestety, dwa miesiące po premierze części pierwszej, zmarł mistrz lalkarstwa, Jim Henson. Przez ten incydent projektowaniem kostiumów dla  Żółwi Ninja musiał zająć się już ktoś inny. Jednak jeśli dostatecznie przymrużymy oko, to znajdziemy w tych filmach plusy i nadal możemy się przy nich świetnie bawić. 


Scena finałowa! 


Ekranizacja Żółwi Ninja z 1990 roku, jest też filmem wzruszającym, który porusza ludzkie serca. Oprócz walk i wyśmienitych tekstów, znajdziemy tutaj też takie głębokie uczucie jak miłość synów do ojca i poświęcenie jakie temu towarzyszy. Film ma w sobie głębie i każdy odnajdzie w nim coś wyjątkowego, coś co go poruszy, rozśmieszy czy zachwyci. Oglądając ten film na przestrzeni lat, uważam, że mój odbiór tej ekranizacji jest niezmiennie taki sam. Dużo filmów, które mnie zachwycały w przeszłości, dzisiaj uważam za przestarzałe. Niestety, niektóre z nich zwyczajnie nie przetrwały próby czasu. Wojownicze Żółwie Ninja przetrwały tą próbę wielokrotnie i mam nadzieję, że tak zostanie już na zawsze. Bo to jest POWER.... TURTLE POWER!








Cowabunga!


Keeper



.