niedziela, 10 listopada 2019

CZAS NA SEANS: WILLOW (1998) - Czyli najprawdziwszy diament, filmowego gatunku Fantasy!






Sięgając pamięcią, hen daleko w przeszłość, a pewnie nawet i jeszcze dalej, w zależności od zaaplikowanej dawki fajkowego ziela, tudzież beczułki pełnej wina niziołkowej spiżarki, świat fantastyki już u zarania lat rozkwitu post-komunistycznego pokolenia, należał do ścisłego koła zainteresowań, moich absolutnie ulubionych gatunków filmowych, często-gęsto wówczas stawianych przeze mnie na piedestale, nawet ponad dużo bardziej popularne, aż do przejedzenia, tudzież swoistego porzygu, szacowne kino sc-fiction. Odwiedzając miejscowe wypożyczalnie kaset video, za każdym razem wypatrywałem usianych gęstym kurzem półek, sytych, aż po brzegi kinem spod szyldu Magii i Miecza, by z niemałym zachwytem cieszyć swe oczy, szerokim pasmem kolorytu, fenomenalnie-zjawiskowych okładek, tak pamiętnych tytułów jak Conan Barbarzyńca, Czerwona Sonia, seria Łowcy Śmierci, Królowa Barbarzyńców, Hundra, Krull, Ator, Legenda, Niekończąca się Opowieść, czy nawet arcy-kultowe już pozycje, ze studia Jima Hensona, takie jak Labirynt oraz Ciemny Kryształ. Wspominając wszystkie te znamienne, jak i wielce ważne dla mnie tytuły, w mej pamięci jednak, zawsze mocno na przód kroczył, pełen waśni tudzież baśni, dość nietuzinkowy tytuł, przy którym, jakby tego było mało, maczał swe pełne talentu palce, nie kto inny jak sam twórca Gwiezdnych Wojen, George Walton Lucas. Z pewnością wielu spośród was, na tym etapie snucia mej gawędy, już się domyśla, że mam tu na myśli, nie inaczej jak, kultowe dzieło Rona Howarda pt. ''Willow'' z 1988 roku, które już u samych początków dni swej premiery, zostało okrzyknięte, bezapelacyjnym hitem!
Akcja filmu rozpoczyna się wraz narodzinami, zagadkowej dziewczynki Elory Danan, która według przepowiedni miała doprowadzić do zguby, władającą złymi mocami, królową Bavmorde. Aby uchronić się od zagłady i czym prędzej odnaleźć, zwiastujące upadek, dziecko-przeznaczenia, złowroga królowa postanowiła uwięzić wszystkie ciężarne kobiety w lochach swojej mrocznej twierdzy, Nockmaar. 

Na podstawie magicznego znamienia, czołowa wojowniczka i zarazem córka Bavmordy, Sorsha, odkrywa, że nowo narodzone w lochach dziecko jest dziewczynką z przepowiedni, po czym postanawia, niezwłocznie zaalarmować o tym swoją matkę. Jednak pod jej nieobecność, matka dziecka prosi o pomoc jedną z położnic, aby wyniosła dziewczynkę z twierdzy, chroniąc ją od niechybnej śmierci. Ścigana przez żołdaków złowieszczej czarownicy, kobieta umieszcza dziecko w koszu i puszcza je z prądem rzeki, by sama wkrótce po tym zostać zagryziona, przez dzikie bestie Bavmordy. Nurt wody doprowadza dziewczynkę wprost do małej krainy zamieszkałej przez Nelwynów, karłów żyjących głównie z rolnictwa i hodowli zwierząt. Elora trafia w ręce sympatycznego, młodego rolnika Willowa Ufgooda, który marzy o tym by zostać wielkim magiem. Niedługo po tym, nieborak Willow wraz z całkiem niedużą kompanią przyjaciół, pod rozkazem surowej rady Nelwynów, zostaje wysłany do krainy zamieszkałej przez rasę Dużych Ludzi, aby niezwłocznie zwrócił im ową, a jakże uroczo-zjawiskowo zgubę, która pewnikiem, sprowadziłaby na mały ludek, nieuniknioną klęskę! Chociaż zgoła skołowaciały, nasz bohater nie wie jeszcze jednak, że z chwilą gdy wziął w swe ramiona tajemnicze dziecko, jego życie wkrótce przemieni się w pełną niebezpieczeństw, wielką przygodę, podczas której pozna nowych, zupełnie niespodziewanych przyjaciół i spełni swoje skryte pragnienia o byciu wielkim czarodziejem!




Warto wspomnieć, że w rolę sympatycznego Willowa, tuż u boku Vala Kilmera, wcielił się, nie kto inny jak sam we własnej osobie, zjawiskowy Warwick Davis, znany z tak cenionych produkcji jak Opowieści z Narnii, Karzeł, Książę Waleczny, Labirynt czy nawet i wręcz przede wszystkim, serii Gwiezdnych Wojen.
Myślę, że ''Willow'' to produkcja, obok której nie sposób przejść obojętnie. Pomimo swej typowej dla baśni sztampowości w postaci ''odwiecznej walki dobra ze złem'', obraz wręcz, aż poraża bogactwem scenariusza i głęboko-epicką opowieścią, gdzie prócz wartkiej przygody i licznych, niespodziewanych zwrotów akcji, znajdziemy również wielu barwnych bohaterów, którzy u kresu swej wędrówki przejdą duchową przemianę, a nawet odnajdą prawdziwą miłość. Obraz Rona Howarda to bez wątpienia jedno z najbardziej oryginalnych i unikatowych dzieł w historii całej kinematografii filmowego świata, które błyszcząc niczym diament, pośród sterty bezwartościowych kamieni, obecnie docenią tylko nieliczni. Aczkolwiek dla mnie, już na zawsze będzie zapamiętany jako epicka baśń mojego dzieciństwa, godna dzieła, nawet samego mistrza Tolkiena, do której już zawsze chętnie będę wracał w te, a jakże zimne, nostalgiczno-listopadowe wieczory.
A wy jak wspominacie zmagania dzielnego Willowa z ciemnymi mocami złej królowej Bavmordy?



Dobrego dnia!

Keeper :)



1 komentarz:

  1. jeden z moich ulubionych filmów
    o prawdziwej dobroci i lojalności ♥

    OdpowiedzUsuń