MAŁE PRZYJEMNOŚCI
To czego mi brakuje w dzisiejszych sklepach to takich
fajnych, małych i klimatycznych drobiazgów. Nie zrozumcie mnie źle, bo obecne
sklepy są wypchane towarem po sam sufit, ale brakuje tu różności, na których
widok świeciłyby nam się oczy. Dzisiejsze dzieci inaczej to odbierają niż
dorośli bo wychowują się zupełnie wśród innych rzeczy niż my kiedyś i akurat
dla nich to co znajduje się w sklepach jest magiczne. Dla mnie niestety jest to
pozbawione już sentymentu. Robiąc zakupy w osiedlowych sklepach
spożywczych spoglądam tęsknym wzrokiem na półki w nadziei, że zobaczę tam
wszystkie te słodycze, które pamiętam z czasów dzieciństwa. Może jest to
głupie, ale tęsknie za wszystkimi gumami do żucia o jednakowej barwie i smaku,
które skrywały w sobie niespodzianki w postaci mini komiksów, obrazków czy
naklejek. Gumy co prawda żuło się kilka minut a później traciły swój smak
(chyba był to po prostu sam cukier, który jak powszechnie wiadomo krzepi!), ale
wszystko rekompensowało ładne opakowanie i niespodzianki. Ba! Do
niektórych gum Turbo dodawane były gumowe mini figurki z He-Mana, przywiązane
gumką recepturką :))
Takie oto gabloty można było znaleźć w gumach Turbo! |
Gumowe figurki z serii He-Man dodawane do gum balonowych. Można je było kupić także w kiosku ruchu. |
Bardzo dobrze wspominam też kultowe gumy balonowe
‘’Donald’’. Jeśli chodzi o smak i jego trwałość to sytuacja taka sama ja w
przypadku gum Turbo. W środku za to mieliśmy mini komiks z klasycznymi
postaciami z Disneya.
Historyjki były zbudowane tylko z trzech lub czterech
kadrów a paleta kolorów była mocno ograniczona, ale za to wszystkie były bardzo
zabawne i ciekawe. Każdy z nas wpatrywał się w obrazek więcej niż dwa
razy. Historyjek było dużo i kolekcjonowało się je z takim samym zapałem jak
obrazki samochodów z gum Turbo. Do dzisiaj jedną z moich ulubionych serii
obrazków był Kaczor Donald na bezludnej wyspie, wyjmujący z morza jakiś ciekawy
przedmiot, który go ratował z opresji lub pomagał mu zwalczyć nudę ;)
Gumy balonowe pojawiały się jak grzyby po deszczu. Coraz to nowsze serie zawierały dobrej jakości naklejki, którymi bez skrupułów obklejaliśmy swoje szafki lub zgodnie z ich przeznaczeniem wklejaliśmy je grzecznie do albumów. W spożywczakach mogliśmy dostać serie He-Man, Ninja Turtles, Gremlins 2, Sailor Moon a nawet Barbie a wszystkie te gumy łączy jedno: wspominam je z taką samą pasją jak moja sąsiadka pasztetową z PRLu! Ten smak i zapach zawsze będę czuł gdy o nich pomyślę :)
Z rzeczy mniej balonowych miło wspominam też wafelek
pochodzący z Grecji o spolszczonej nazwie Kuku Ruku.
Wafelki pojawiły się w Polsce już w 1989 roku i okazały
się hitem! Kuku Ruku pokochały wszystkie dzieciaki. W środku oprócz pysznego
wafelka, zapakowanego w kolorowy papierek czekała na nas niespodzianka! Były to
naklejki, na których zawsze widniał jakiś ciekawy zwierzak wraz z dymkiem
komiksowym. Można było na nim napisać wszystko co nam ślina przyniosła na język,
wedle naszej wyobraźni. Naklejki zyskały dzięki temu różnorodne zastosowanie.
Prawie każdy je kolekcjonował i można było się nimi wymieniać z innymi
dzieciakami na podwórku. Niestety, Kuku Ruku znikło tak szybko jak się
pojawiło, ponieważ rzekomo okazało się rakotwórcze. Przez ten incydent nigdy
nie udało mi się zebrać całej kolekcji naklejek! :(
Przykładowe naklejki Kuku Ruku. |
Kuku Ruku jednak okazało się na tyle silne, że po latach
znowu do nas wróciło, co prawda w nowej szacie graficznej ale za to równie
smaczne.
Zostawmy póki co te ''specjały'' w spokoju, bo od tego
wspominania nabrałem ochoty na coś słodkiego i zaraz chyba polecę do sklepu
najeść się trujących wafli i gum do żucia :D
Do małych przyjemności zaliczam też kolekcjonowanie naklejek Panini, które mogliśmy dostać w księgarniach i w magicznych kioskach Ruchu.. Naklejki były pakowane losowo w papierowych paczuszkach. Nie mogliśmy zajrzeć do środka i nie wiedzieliśmy co tak naprawdę kupujemy. Zabawa taka sama jak przy naklejkach i obrazkach z gum do żucia. Jeżeli nam się trafiły duble to wymienialiśmy je z innymi zbieraczami. Do naklejek można było dokupić duży album, ozdobiony ładnymi kolorowymi grafikami i szczegółowymi opisami.
Okładka albumu Żółwie Ninja |
W albumach były rozmieszczone ponumerowane pola do
wklejania naszej kolekcji. Najbardziej w mojej pamięci zachowały się albumy z
naklejkami z serii Zwierzęta Chronione WWF, Żółwie Ninja oraz Barbie. Naklejki
były duże i bardzo dobrej jakości. Niektóre z nich były podzielone na dwie lub
nawet kilka części, co było czasami frustrujące jak nie mogliśmy znaleźć
brakującej naklejki by uzupełnić obrazek. Na szczęście większość naklejek było
pojedynczych.
.Okładka albumu WWF |
A tak wyglądał środek obklejony naklejkami. |
Dla każdego coś miłego ;) |
Największy szał jednak robiły zwykłe karteczki z
notesików, ozdobione postaciami z Disneya lub innych bajek. Karteczki
kolekcjonował każdy bez względu na płeć. Zastanawiam się do dzisiaj, kto zaczął
pierwszy tą zabawę, która przeobraziła się w masowe szaleństwo zalewające całą
Polskę? :)) Notesiki były różnorodne i każdy mógł znaleźć pośród nich coś dla
siebie. Najbardziej popularne były z postaciami z bajki Król Lew. Oczywiście im
rzadszy notesik mieliśmy tym wzbudzał większe zainteresowanie i zachwyt wśród
innych kolekcjonerów, którzy za wszelką cenę chcieli dostać choć jedną
karteczkę dając w zamian dziesięć innych! Tak, był to szał na wysoką skalę,
którego popularność nie mogły przebić nawet Tazosy, ale o tym innym razem ;)
Popularne karteczki z bajki Król Lew |
I tymi cudownymi wspomnieniami na razie zakończę ten
temat, ale jeszcze do niego powrócę bo historia Małych Przyjemności nie ma
końca! Chętnie w myślach do nich wracamy, by choć na chwilę znowu poczuć się
beztrosko w krainie magicznego dzieciństwa.
Keeper
Smak gum Donald pamiętam po dziś dzień! Był niepowtarzalny! Tak samo jak smak Turbo czy tych typowo różowych gum z serii He-Man itd. :) Dla naklejek jadło się te gumy obowiązkowo ;) U mnie niestety figurki He-Man'a nie były dodawane do gum, jednak w czasach PRLu takie rzeczy miały miejsce :) Np gumowe figurki Star Wars przerabiano na spadochroniarzy. Nasze pokolenie miało się zdecydowanie lepiej! Ja pamiętam, że w warzywniaku na moim osiedlu były fantastyczne "nadmuchiwane/wypukłe" naklejki zawodników NBA właśnie przytwierdzone do opakowania gumy zwykłą gumką recepturką. Molestowałam Mamę za każdym razem, żeby mi kupiła kilka sztuk :) Ehhh... wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam te nadmuchiwane naklejki, super były :D Mała rzecz a cieszy ;) Dałbym wiele, żeby ktoś wznowił Gumy Donald podobnie jak wafelki Kuku Ruku. Koniecznie, żeby w środku były historyjki, najlepiej przedruki starych obrazków! To by było coś i na pewno by miało branie! Ja bym od razu cały kartonik tych gum kupił! :)))
UsuńAle się rozmarzyłam.. :)
OdpowiedzUsuńTe naklejki i albumy wspominam z dużym sentymentem - niestety nigdy nie udało mi się skompletować wszystkich naklejek do mojego własnego albumu zwierząt chronionych :( Zawieruszył się gdzieś później, szkoda.. No i te karteczki! Pamiętam, że niektóre nawet pachniały :)
Zgadzam się, że smak Donaldów był niepowtarzalny!
Jak zwykle świetny wpis, dziękuję za miłą podróż w czasie!
No z uzbieraniem kompletu naklejek zawsze był kłopot :( Na szczęście dzisiaj dzięki Allegro i Ebay możemy pomóc sobie odzyskać część dzieciństwa i próbować odnowić kolekcję! Zgadza się, zapomniałem wspomnieć w artykule, że niektóre karteczki były zapachowe :D Trafna uwaga! Gumy Donald bezcenne! Dałbym dużo za jedną gumę! :D Bardzo dziękuję i zapraszam ponownie na kolejną podróż do czasów dzieciństwa! :)
Usuńtak - z zamkniętymi oczyma rozpoznałabym
OdpowiedzUsuńpo zapachu bądź smaku dawną balonówkę :)
choć oprócz Kaczora pamiętam też na tych
mini komiksach i Myszkę Mickey...
jeszcze z tematu balonówek - kolorowe kuleczki
w zbiorczym dłuuugim opakowaniu - fajne to było,
nawet kilka lat wstecz natknęłam się na nie i
kupiłam - bardziej dla siebie, niż dla Córci :)
Zgadza się na historyjkach z gumy Donald były wszystkie postacie, Myszka Miki, Goofy, Mini, Daisy, Hyzio, Dyzio, Zyzio, pies Pluto i wiele wiele innych :) Wspomniałem o Kaczorze Donaldzie bo miałem największy sentyment do tej postaci :)) Kolorowe kuleczki też pamiętam, miałem o nich wspomnieć innym razem :) Dawno tego nie jadłem ale kojarzę, że w środek był pusty, nadal takie są? ;)pozdrawiam!
Usuńsmakowita pustka nadal w/w była - ale co ciekawe -
Usuńzawsze wśród tych 10 kulek była jakaś pojedyncza,
bez pary - więc kwestia równego podziału była wielce
poważną :)))
widziałam NA ALLEGRO dwupak - 2 grzeczne rządki
kolorowego dobra w ilości 28 sztuk w blistrze,
na granatowym tle - z Niemiec :DDD
co do samego Donalda - wciąż nie mogę odżałować
maleńkich figurek z dość twardej gumy, które mi
ktoś na kolonii podwędził - właśnie Donalda wraz
z rezolutnym kuzynostwem... :/
Uuu szkoda.. :( rozumiem Twój ból! Mi też w dzieciństwie zaginęło masę fajnych rzeczy, na które teraz jako dorosły poluje na allegro z sentymentu. Tobie również to polecam! Zwłaszcza,że te figurki z Disneya bardzo często się pojawiają na aukcjach. Zawsze możesz je odzyskać teraz! :) Moja siostra również miała kolekcje twardo-gumowych figurek z Disneya. Pamiętam, że również mieliśmy Donalnda i jego siostrzeńców. Ciekawe co się z tym stało... :/ Ech te odmęty czasu....
UsuńTAK!!TAK!! Pamiętam to wszystko !! :):):)
OdpowiedzUsuńKarteczki mamy w domu do dzisiaj , dziewczynki zbierały jeszcze papierowe serwetki :). Chyba muszę zanurkować w przepastnych pudłach
z pamiątkami i poświęcić im sentymentalny wpis..... :)
Oo bardzo dobry pomysł! :) Chętnie taki wpis bym przeczytał - odgrzebywanie starych pamiątek zawsze fajne! :)
UsuńOch... Ileż tu wspomnień! Gumy Donald, Turbo, Kuku Ruku! To były czasy! Żal, że już nie wrócą... :-( Ciekawa strona - moja tematyka i zainteresowania. Będę zaglądać :-) Pozdrawiam ciepło :-)
OdpowiedzUsuńSuper! Cieszę się, że mój blog przypadł Ci do gustu :) Zapraszam ponownie! ;) No dałbym wiele za jedną Gumę Donald :D Troszkę ostatnio mam mało czasu i nie mogę skończyć nowego posta ale na dniach powinienem wszystko ogarnąć :) Również ciepło pozdrawiam! :-)
UsuńMoja mama pracowała kiedyś w sklepie spożywczym i kiedyś na nocnej zmianie przy pomocy tubki kleju zapełniła mi album naklejkami :) wygrałem wtedy piłkę (bardzo nasiąkała wodą i później nogę można było złamać no ale nagtoda to nagroda ;))
OdpowiedzUsuńI właśnie takie wspomnienia są najlepsze! Człowiek cieszył się z małych rzeczy i miał radochę z samej wygranej :D Dzisiaj dzieciarnia by tego nie doceniła, muszą dostać PS4 albo inne cuda żeby słowo ''nagroda'' nabrało znaczenia. Pamiętam te nagrody z naklejek gum do żucia, szczególnie serie Żółwie Ninja, bo po zebraniu całego albumu można było wygrać Fiata 126 czyli Malucha :D Nowe pokolenia nie będą mieć takich fajnych wspominek, jak tak się czasem zastanawiam to dochodzę do wniosku, że dzisiejsze czasy pomimo przepychu technologicznego są dużo bardziej szare nijakie i papierowe niż te w których dorastaliśmy. Dzisiejsze dzieciaki już tej magii nie zaznają. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Usuń