niedziela, 29 grudnia 2019

Home Alone 2: 

Czyli ''Kevin sam w Nowym Jorku'' w 8-bitach konsoli Pegasus! :) 




Święta, święta i po świętach, aczkolwiek idąc za ciosem świąteczno-urokliwych wspominek z początku lat 90-tych, dotyczących między innymi, tak bardzo ważnej dla mnie, jak i też myślę, dla wielu spośród was, konsoli Pegasus, chybcikiem nasunął mi się na myśl, a jakże jeszcze jeden z niewybrednych tytułów na tą, wielce znakomitą w całej swej okazałości, konsolę telewizyjną, będący zarazem, stricte podporządkowany magicznej nucie ducha Świąt Bożego Narodzenia. Z pewnością większość z was, zdążyło już zaliczyć za swojego żywota, więcej niz 100 czy 200 razy, świąteczno-kultowe produkcje, jakimi są bez najmniejszego cienia wątpliwości, ''Kevin sam w domu'' oraz ''Kevin sam w Nowym Jorku'', do tego stopnia, że racząc się tym znakomitym seansem w obecnym czasie, możemy zostać postawieni przed faktem skurczu żołądka, tudzież wyjechania świątecznego lunchu z naszych ust prosto na świeżo wytrzepany z kurzu dywan babci.

Niemniej, moi kochani, tym razem możecie się czuć, ależ jak najbardziej bezpieczni, bowiem tego roku pominę, zapewne ku waszej uciesze, grubszą paplanino-gawędę odnośnie tej, wręcz na potęgę uwielbianej przez wszystkich, filmowej serii Kevina Samego w Domu, biorąc zarazem na warsztat grę Pegasus, pt. ''Home Alone 2'', ściśle na podstawie świąteczno-telewizyjnego hitu jakim bez wątpienia jest, był i będzie, ''Kevin sam w Nowym Jorku''.
Z tytułem zetknąłem się gdzieś w okolicach 1992 roku, kiedy ponownie mój pełen mitów oraz łgarstwa, kolega z bloku obok, sprzedał mi historię, jak to zupełnie niebywałym sposobem, wszedł w posiadanie gry pt. ''Kevin 2'', która pod względem grafiki przypomina prawdziwy film akcji, pełen brawurowych pościgów tudzież ucieczek, a co więcej wszystko mając miejsce w nawiedzonym hotelu o opętanych walizkach, odkurzaczach i latających bezzębnych staruszkach. Oczywiście muszę wam lotem błyskawicy tutaj wszystko naprostować, bowiem sama gra, jak zapewne się domyślacie, miała klasyczną 8-bitową grafikę gier Nintendo, co też z filmową jakością nie miało absolutnie nic wspólnego. Wspomniany przez kolegę opętany hotel również nie miał racji bytu, aczkolwiek latające walizki czy też mordercze odkurzacze, często-gęsto objawiały się nam podczas rozgrywki, pod postacią, a jakże popisowej inwencji twórczej samych autorów gry, chętnie okraszających swoją produkcję nieco komiksowo-absurdalnym humorem.


Za popełnienie tej zbrodni w półświatku gier video, odpowiedzialna była firma THQ, która z okazji światowej premiery filmu Home Alone 2, wyrażała wielkie nadzieje wzbogacenia swojej kiesy, kosztem popularności kinowej produkcji. Jednak jak to rzadko w życiu bywa, aby gry na podstawie filmowych hitów były chociaż minimalnie trochę zjadliwe i tutaj się srogo nie zawiedliśmy, dostając, zapewne klepaną gdzieś w piwnicy na kolanie przez studentów pierwszego roku programowania, klasycznie słabą i wręcz, aż do szpiku kości niedopracowaną produkcję.

Chociaż ostatni etap rozgrywki, w którym mamy tą wyjątkową szansę wyrównać nasze rachunki ze słynną parą parchatych złodziejaszków, jest diablo-łatwy to ukończenia, to jednak sam początek gry sprawia wrażenie, wręcz dokumentnie srogiego zatwardzonka po całonocnej imprezie suto zakrapianej procentowym sokiem wyskokowym, tudzież wszelkiej barwy, maści i rodzaju, glutenowo-pysznym żarełkiem. Do jednego z minusów ''Home Alone 2'' z całą pewnością można też zaliczyć brak logicznego działania systemu gry, bowiem co poniektóre sposoby pokonywania przeszkód czasami działały sprawnie, a czasami wręcz na odwrót, zupełnie jakby z grubsza, nie mające żadnego sensu, reguły gry były wymyślane przez program na poczekaniu, wedle jakiegoś obłąkańczo-oszalałego algorytmu. Aczkolwiek, zawsze będąc uczciwym wobec nawet najbardziej siermiężnych tytułów ze świata gier video, muszę pochwalić wybitnie utalentowanych autorów tej osobliwej produkcji za całkiem niezły kunszt graficzny, zachowanie klimatu filmowego pierwowzoru oraz całkiem poczciwie prezentujące się między etapami gry, miłe dla oka cut-scenki, co w moim osobistym odczuciu, było w tym przypadku zawsze mile widziane! :)
Warto również odnotować znamienny fakt, że tytuł doczekał się także wielu reedycji na komputery PC oraz słynne domowe platformy konsol telewizyjnych, jak i przenośnych w postaci Segi Mega Drive, Game Boy Classic czy nawet Super Nintendo, charakteryzując się przy tym dużo przyjemniejszą dla oka grafiką oraz grywalnością.
Myślę, że Home Alone 2, pomimo paru drobnych wpadek, to dzisiaj już absolutnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych tytułów na konsolę Pegasus, który wciąż ciepło wspominany, zwłaszcza w okresie Świąt Bożego Narodzenia, idealnie wpasował się w całokształt wigilijnej otoczki, jako jeden z kulturalno-rozrywkowych symboli tego, a jakże wspaniałego okresu miłości i pojednania.
A wy jak wspominacie samotną krucjatę Kevina przeciwko dwóm oprychom od mokrej roboty? ;)



Dobrego dnia!

Keeper :)


1 komentarz:

  1. Nie miałam bladego pojęcia o tym, że taka gra istnieje! Co prawda, tego typu gry, to nie moja bajka jak dobrze wiesz. Jednakże jak zwykle, czegoś nowego się nauczyłam :) U mnie to tylko "World Of Warcraft", pełne zacofanie... ale wyobrażam sobie, jakby to było zagrać w taką grę w stylu WOWa. Niestety mam już coś takiego, że grafika danej gry ma dla mnie znaczenie :) Ostatnio odbyłam rozmowę z kimś, kto wrócił do grania w Tibię! Podobno ta gra się praktycznie nie zmieniła! Grałam w Tibię gdzieś tak w okolicach 2004 roku bodajże?! "Grałam" - mocno powiedziane... Zrobiłam sobie postać, bo mój chłopak w to grał i mieliśmy taką wirtualną "parkę" z nazwiskiem DeLucas hahaha Praktycznie stałam w DEPO i gadałam z ludźmi :) Potem mnie poraził WoW :) A Ty grałeś w Tibię? Natomiast pościk zacny. Szkoda, że w temacie PEGASUS nie mogę zbyt wiele od siebie dodać... Mam w planach przegląd swoich wszystkich starych komiksów. Porobię skany starych reklam, być może coś Ci się przyda z tego??? Odezwę się na PW

    OdpowiedzUsuń